Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezsenność. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bezsenność. Pokaż wszystkie posty

środa, 22 maja 2019

Bezsenność

PRZECZYTAJ NA NOWEJ STRONIE:
http://www.olowkiwewlosach.pl           


 Nie mogę spać. Moje oczy są ciężkie i suche i modlę się do Hypnosa, Piaskowego Dziadka, do kogokolwiek, kto gdzieś tam jest, żeby w końcu zabrali mnie na drugą stronę. Zaciskam powieki, ale nie chcą zostać zamknięte. Wydaje się to nienaturalne, zamykanie ich na siłę, bo sen i tak nie przychodzi. Wstaję. Piję herbatę ziołową. Szukam tabletek na uspokojenie. Krążę po salonie, wymachując rękami. Podskakuję rytmicznie na zimnych płytkach kuchennych. Kolejna herbata. Papieros. Piszę dwa zdania w zeszycie. Otwieram książkę i wpatruję się w strony, próbując nadać słowom sens. Zatrzaskuję ją, wzdychając. Kolejny papieros. Trzy kółka po salonie. Przesuwam palcami po białych klawiszach pianina, próbując przywołać w myślach jakąś melodię. Nie naciskam ich, jest środek nocy. Opieram czoło o zimne okno, wpatrując się w Księżyc. Głupie filmiki na youtube. Przegląd mediów społecznościowych. Powrót do łóżka. Gapienie się w sufit.
            Moje myśli nagle wracają do tego zdania, które powiedziałam milion lat temu, tego dnia, w którym za dużo wypiłam, do tej osoby, o której chcę zapomnieć, do najgorszej jesieni mojego życia, do mojego martwego psa, do krzyków mojego świętej pamięci dziadka, do historii wojennych babci, do setek spraw, o których wcale nie chcę teraz myśleć. Próbuję przypomnieć sobie wszystkie wiersze, które znam na pamięć. Powtarzam je w myślach jak mantrę, jeden po drugim, jak z automatu, bez uczuć, bez sensu. Opowiadam sobie historię, opowiadam sobie wiele rzeczy, żeby wyprzeć te myśli, zepchnąć je do tyłu głowy.
Sprawdzam telefon. Dwadzieścia pięć godzin od ostatniego snu. Pięć godzin snu do budzika. Liczę ile zostanie, jeśli zasnę za 20 minut. Powtarzam liczenie, kiedy już miną. Powtarzam, co jakiś czas w miarę jak wskazówki zegarka przesuwają się leniwie. Uderzam pięścią w ścianę. Krzyczę bezgłośnie w poduszkę.  Przewracam się z boku na bok. Patrzę jak słońce wschodzi. Myślę, jak przetrwać dzień bez spania. Stresuję się. Ile minie, zanim znów będę mogła spać spokojnie? Próbuję dojść do tego, dlaczego właściwie nie mogę zasnąć. Dlaczego czuję się przerażona, skoro nie ma się czego bać?
Przecieram oczy tak mocno, że zaczynają boleć. Wykopuję kołdrę z łóżka. Zwalam winę na pełnię księżyca. Dwie kawy. Licz godziny, nie myśli. Mówię sobie. Licz uśmiechy w autobusie. Nie myśl o spaniu. Nie myśl o tym, ile snu musi ci braknąć, zanim zaśniesz na stojąco. Nie myśl o tym, czy nie przegapisz za chwile przystanku. Nie myśl, nie myśl, nie myśl.
Czasem chciałabym nie myśleć. Czasem chciałabym po prostu spać. Ale bez myśli nie byłoby tych słów. Bez bezsenności nie byłoby myśli. Kiedyś przejdzie i znów zasnę, a sny przestaną być zbyt krótkie i zbyt wyraźne. A słowa zostaną już na zawsze.