PRZECZYTAJ NA NOWEJ STRONIE:
Pewnego dnia, to wszystko minie. Te mgliste dni, które spędzasz zakopana pod kocami, z głową wtuloną w poduszkę. Bezsenne noce, kiedy jedyny dźwięk, który słyszysz to twój własny, nierówny oddech. To dziwne uczucie w brzuchu, jakbyś za chwilę miała spaść z urwiska. Swędzenie skóry, ciężar w klatce piersiowej i skręty żołądka. Pustka w twoich oczach. Chaos w twojej głowie. Niezdolność do cieszenia się z najmniejszych nawet rzeczy. Chęć zapicia tego wszystkiego, sprawienia, że będziesz jeszcze bardziej zdrętwiała, niż jesteś.
Pewnego
dnia, to wszystko odejdzie. I wtedy nadrobisz wszystkie swoje ulubione seriale.
Przeczytasz książki, które od miesięcy stoją na półkach, bo nie potrafiłaś
skupić się na tyle, żeby przebrnąć przez pierwsze dwadzieścia stron. Pójdziesz
do kina, kupisz duże nachosy i nie zwymiotujesz ich tuż po napisach końcowych.
Wyjdziesz w weekend z przyjaciółmi i nie będziesz musiała udawać uśmiechu.
Odłożysz telefon i zamiast przeglądać bezmyślnie wszystkie aplikacje po kolei,
będziesz śmiać się, śpiewać, rozmawiać. Twój dzień znów będzie miał rytm. Będziesz wstawać rano i znosić trudy i stawiać czoła swoim problemom, zamiast
od nich uciekać. Będziesz robić to, co kochasz, tylko dlatego, że to kochasz.
Nie po to, żeby uciszyć myśli. Nie po to, żeby uśmierzyć ból. Pojedziesz na
wakacje i będziesz w stanie naprawdę odpocząć. Spojrzysz na świat i będziesz go
doceniać, nie będziesz już się bać. Powiesz swoim bliskim, że ich kochasz i nie
będzie to brzmiało jak „dziękuję”, ani jak „do widzenia” albo jak kolejne puste
słowa, za którymi nic się nie kryje. Bo tym razem będziesz w stanie im to
pokazać. Zaczniesz planować przyszłość, dlatego że chcesz a nie dlatego, że
myślisz, że musisz. A kiedy ktoś powie coś niedelikatnego, kiedy rzuci słowa na
wiatr, nie myśląc, że mogą ranić zdasz sobie sprawę, że to tylko słowa. I nie
będziesz obsesyjnie analizować ich całymi nocami, nie będziesz wierzyć, że są
prawdziwe. Pewnego dnia przestaniesz czytać artykuły ogłaszające koniec świata,
czekając, aż któraś z tych przepowiedni w końcu się spełni. Pominiesz je,
śmiejąc się z ich głupoty. A kiedy autobus, którym jedziesz gwałtownie
zahamuje, nie będziesz już rozmyślać o tym, jakby to było gdyby się rozbił.
Pewnego
dnia. Nie mogę obiecać ci, czy jutro, za tydzień, czy może za kilkanaście
miesięcy, ale pewnego dnia to wszystko przejdzie. Trzymaj się go. Kiedy w końcu
do niego dotrzesz spojrzysz wstecz na te wszystkie ciężkie dni, przypomnisz
sobie swoje mroczne myśli i przez chwilę będziesz żałować tych momentów zmarnowanych
na smutek. Nie będziesz wdzięczna za swoją depresję, za lęki, za ból, za
apatię. Ale zaakceptujesz, że były, że wciąż są, częścią ciebie. I jeśli kiedyś
wrócą, poradzisz sobie z nimi lepiej. Zostaną na krócej i krócej i w końcu może
nie wrócą już nigdy. I nagle przestaniesz marzyć o wehikule czasu, który mógłby
cofnąć to wszystko i zapobiec tym stanom. Bo zdasz sobie sprawę, że niezależnie
jak ciężko było, zaprowadziło cię to tutaj. I zaczniesz doceniać swoich
bliskich bardziej, niż wcześniej, zaczniesz liczyć swoje błogosławieństwa, a nie
grzechy i będziesz wdzięczna za to życie. I znów będziesz żyć w pełni.